Nie byłam pewna co robię, nie byłam pewna tego czy zrobiłam dobrze. Szastały mną mieszane odczucia, a co najgorsze poczucie winy. Poczucie tego że zostawiłam jedyną osobę którą tak bardzo kocham na innym kontynencie, nawet bez słowa pożegnania. W tej chwili jedyne co myślałam to słowa - ale ze mnie idiotka. Serio?! Serio nie napisałam mu żadnego listu? - rano po prostu szybko spakowałam swoje rzeczy a później prawie spóźniłam się na samolot, i zapomniałam o jakimkolwiek liście lub małej karteczce.
Stałam przed nie wielką posesją, na której stał mały domek, z zewnątrz obłożony ozdobną cegłą. Tak dobrze znałam ten dom, prawie codziennie po szkole przychodziłam tu i spędzałam u przyjaciółki czas aż do wieczora. Oglądałyśmy filmy, siedziałyśmy na komputerze lub po prostu śmiałyśmy się same z siebie robiąc głupie miny. Tak dużo tych wspaniałych wspomnień, ale też jedno złe. Nie zapomnę jak Ann przyjechała do mnie i 'chodziła' z Justinem. To była nasza pierwsza kłótnia, a druga była zaraz po tym jak przyjaciółka zobaczyła mnie na zdjęciach wraz z nim.
Nie jestem pewna czy dobrze robię - pomyślałam, i przekładając rękę na drugą stronę furtki otworzyłam mały zameczek od furtki przez którą weszłam i zamknęłam s powrotem. Powolnym krokiem stukałam swoimi baletkami o betonowe płyty chodniczka po czym zastukałam kołatką trzy razy do drzwi. W kuchni świeciło się światło, podobnie jak w pokoju blondynki. Już po chwili zamek w drzwiach się przekręcił a drzwi otworzyła mi mama przyjaciółki. Jej mina była lekko zdziwiona, ale kiedy dotarło do niej jak dawno mnie nie widziała przytuliła mnie z całych sił. Ta kobieta była dla mnie jak druga matka. Zawsze mogłam z nią porozmawiać, pomagała mi, a co najważniejsze zawsze mnie rozumiała - pewnie dlatego że miała córkę taką samą jak ja.
- Rosalie! - krzyknęła mi niemal do ucha kiedy się lekko ode mnie odsunęła - Co Cię tu sprowadza? - zapytała - Wróciłaś do Nowego Jorku, czy tylko jesteś przejazdem z Justinem? - uśmiechnęła się ciepło.
- Sama nie wiem - uśmiechnęłam się blado, a na dźwięk imienia Justina miałam ochotę się rozpłakać. - Jest może Ann ? - zapytałam niepewnie.
- Jest, jest . - kobieta uśmiechnęła się i przepuściła mnie w drzwiach przodem - Ann ! - krzyknęła, a jej głos rozniósł się wielkim echem po domu. Już po chwili mogłam słyszeć dudniący odgłos zbiegania po schodach. Kiedy w progu przedpokoju pojawiła się Anna, od razu jej wzrok padł na mnie i na moją walizkę którą wciągnęłam za sobą.
- Boże Rose ! - rzuciła mi się w ramiona i mocno ścisnęła. To chyba dobrze, i chyba się nie gniewała za wszystko. Ucałowała mój policzek po czym lekko się uśmiechnęła - Co ty tu robisz? - zapytała podekscytowana że może mnie zobaczyć po tak długiej rozłące.
- Właściwie to tak ... - urwałam i spojrzałam na matkę przyjaciółki która bacznie nam się przyglądała. Ann siknęła na nią głową na co kobieta zrozumiała i z wielkim uśmiechem udała się do kuchni. - Przepraszam że tak nagle na chodzę, ale ... - nie wiedziałam jak to ująć w słowa. Co miałam jej powiedzieć? Moim rodzice nie żyją, pokłóciłam się z Justinem, nie mam domu, nie mam dachu nad głową, przygarniesz mnie? - takie coś na pewno nie wchodziło w grę. - Kurde, nie wiem jak to powiedzieć. - powiedziałam słabo i wbiłam wzrok w podłogę, która w tej chwili wydawała mi się bardzo interesująca.
- Co się stało Rose? - szepnęła przyjaciółka przytulając mnie do siebie. Upuściłam rączkę od walizki i tak po prostu wtuliłam się w nią a z moich oczu popłynęły łzy. - Ciii, dobrze będzie - szepnęła przyjaciółka gładząc moje poczochrane przez wiatr włosy.
Za to ją kochałam. Nie musiała wiedzieć co się stało, wystarczyło że mnie przytuliła i zapewniła że wszystko się jakoś ułoży. Wiedziała czego mi zawsze trzeba, a mocny uścisk bliskiej osoby był mi właśnie teraz potrzebny.
- Moi rodzice nie żyją - szepnęłam w ramię przyjaciółki. Jej ręka zatrzymała się na chwilę na moich plecach, pewnie w szoku po czym mocniej mnie tylko przytuliła i znowu zaczęła kołysać w swoich ramionach - I... - nie wiedziałam po prostu jak to powiedzieć - ... nie wiem czy nie jestem w ciąży - szepnęłam ledwie słyszalnie, z nadzieją że przyjaciółka puści to mimo uszu. Ale tak się nie stało. Dziewczyna odsunęła się ode mnie i chwyciła moje dłonie, wpierw delikatnie a potem mocno ścisnęła.
- To co ty tu robisz w takim razie? Nie powinnaś być z ... - nie dokończyłam ponieważ z moich oczu popłynęły łzy po czym wyrwałam ręce z jej uścisku i odwróciłam głowę w zupełnie innym kierunku.
- Nie nie powinnam być z nim. Nawet nie wiem czy w tej cholernej ciąży jestem czy nie jestem, ale za to wiem że on nie chce mnie z dzieckiem! - krzyknęłam i rozpłakałam się jak małe dziecko kucając na ziemi. Schowałam twarz w dłonie a przyjaciółka uklękła obok mnie i ponownie mnie przytuliła.
- Oh Rose, tak mi przykro ... - szepnęła w moje włosy, i pociągnęła mnie do góry tak abym wstała - Chodź zostaniesz u mnie jak długo będziesz chciała. - wzięła moją walizkę w jedną rękę i ciągnac ją za sobą zaprowadziła mnie do swojego pokoju. - Jeśli będziesz chciała, to powiedz a pogadamy okay ? - powiedziała blado się uśmiechając. - Pójdę zrobić Ci herbatę - zniknęła za drzwiami a ja przetarłam mokre policzki po czym wyjęła z torebki telefon i włączyłam go.
Siedziałam na łóżku, zastanawiając się dlaczego akurat tak to musiało się potoczyć. Po wpisaniu kodu pin do mojego iPhona, zaczęły przychodzić kolejno powiadomienia.
- 87 nieodebranych połączeń od Justina - szepnęłam sama do siebie - Jeśli tak bardzo chcesz pogadać dlaczego nie zrobiłeś tego wcześniej? - zapytałam telefonu - a tak, zapomniałam. Już wystarczająco dużo powiedziałeś na ten temat - w moich oczach powiły się kolejne łzy które zmyłam kiedy zaczęły wylatywać spod powieki. Spojrzałam jeszcze raz na telefon, i zobaczyłam jedną jedyną wiadomość. - Wszystkie spieprzyłeś - szepnęłam i nawet nie czytając skasowałam wiadomość od Biebera.
Położyłam się na łóżku, ale nie potrafiłam zasnąć. Cały czas odczuwałam zmęczenie ale ból jaki miałam cały czas w sercu był zbyt wielki aby pozwolić mi przymknąć powieki chociaż na sekundę. Zastanawiam się dlaczego tak zareagowałam, dlaczego wyjechałam. Świadomość tego że kocha mnie ale jednocześnie mnie nie chce jest straszna, a szczególnie jeśli zrobił coś a nie jest gotowy ponieść za to konsekwencji. "Jak nawarzyłaś piwa, musisz je wypić" - powtarzał mi ojciec, kiedy tylko były jakiekolwiek kłopoty z moim udziałem.
W pokoju rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu. Odruchowo sięgnęłam po telefon i czytając na wyświetlaczu "Ush" odebrałam. Odchrząknęłam parę razy aby mój głos nie był już zapłakany i zachrypnięty po czym zaczęłam rozmowę od zwykłego "halo?".
- Boże Rose, nie wiesz jak się martwiłem - głos wujka był pełen troski i stresu - Doleciałaś cała i zdrowa?
- Tak, nawet miło się leciało - lot samolotem na prawdę relaksował. Mogłam poukładać parę rzeczy i słuchać muzyki która zawsze mnie relaksowała.
- Wszystko w porządku? - zapytał się wujek.
- A gdyby było w porządku wylatywałabym? - prychnęłam - Tak przepraszam że narobiłam wam tego zamieszania z tym wszystkim... - prawie znowu się rozpłakałam, ale zacisnęłam dłonie na miękkiej poduszce co ułatwiło mi powstrzymanie się od tego wybuchu.
- Nie ma sprawy. Na prawdę Justin szukał Cię po całym hotelu, nawet po mieście chodził z nadzieją że cię znajdzie. Jesz mnie nie pytał, ale ...
- Proszę nie mów mu gdzie jestem, chce być sama... Z dala od niego - ostatnie słowa prawie szepnęłam do słuchawki, a mój głos przepełnił smutek.
- Dobrze kochanie. Proszę powiedz mi co się między wami ... - nie zdążył dokończyć zdania, ponieważ nawet ja mogłam usłyszeć po drugiej stronie linii głośny trzask drzwi i donośny głos biebera:
- Usher! Wiesz gdzie jest Rose?! - krzyczał. Nigdy chyba jeszcze słyszałam jego głosu o takiej barwie. Chłopak urwał na chwile po czym mogłam usłyszeć jak podchodzi bliżej wujka - Czy to ona? - zapytał. Pewnie kierował swoje słowa do Ushera, który znając go miał włączony głośnomówiący. - Czy to ona?! - warknął. Nie słyszałam odpowiedzi wujka ale za to kolejny raz Justin krzyknął głosem pełnym furii - Powiedzcie mi w końcu gdzie ona jest do cholery jasnej! - krzyknął, a jego głos echem dobiegł do słuchawki. Wszystko słyszałam. Moje ciało powoli zaczynało się trząść ze strachu przed Justinem, mimo że byłam oddalona od niego o jakieś 10 000 km albo nawet i więcej. - Nie chciałem zrobić jej tego bachora rozumiesz?! Nie chciałem! - "tego bachora", te słowa krążyły cały czas w mojej głowie, odbijając się pustym echem. Łzy leciały mi jeszcze bardziej i już miałam się rozłączyć kiedy chłopak kontynuował - Nie dała mi wytłumaczyć tylko po prostu zniknęła! Nie pomyślała o tym co ja czuje?! Kocham ją ... - powiedział łamiącym się głosem.
- Co ty powiedziałeś ? -zapytał się Usher a w jego głosie było słychać zdziwienie.
- Nie chciałem mówić tego co powiedziałem! Nie chciałem powiedzieć że nie chce tego dzieciaka! - krzyknął po raz kolejny po czym usłyszałam trzask rozbitego szkła. Nie chciałabym widzieć takiego Justina.
- Ale powiedziałeś i nawet nie wiesz jak bardzo mnie ranisz! "Tego bachora" ?! A co jeśli faktycznie będziemy mieli dziecko i będzie ono twoje?! Będziesz mówił że to bachor?! - nie wytrzymałam i krzyknęłam do słuchawki. W chwili kiedy się rozłączyłam usłyszałam jeszcze jakieś odgłosy, oznaczające że Justin znowu coś rozwalił.
Opadłam na łóżko po czym rozpłakałam się dziesięć razy mocniej niż dotychczas. Łzy wymieszane z moim tuszem do rzęs zostawiały ciemne kropki na beżowej, aksamitnej pościeli przyjaciółki. Telefon cały czas dzwonił.
- Nienawidzę cię! - krzyknęłam rzucając telefonem o ścianę.
- Boże Rose co się stało?! - krzyknęła przyjaciółka wpadając do pokoju z dwoma kubkami, parującymi gorącą herbatą. Odłożyła je na biurko po czym podeszła do mnie.
- Przytul mnie - szepnęłam, a ona nawet bez chwili zastanowienia wtuliła się we mnie i mocno pogładziła moje ramiona.
_________________________________________________
przepraszam że tak długo nie pisałam lol /.
Wiecie, szkoła, lekcje, zajęcia etc -,- Mam nadzieję że rozdział sie podoba a jak będzie więcej niż 10 komentarzy to dodam kolejny . i tym razem to wy decydujecie jak szybko dodam kolejny rozdział <3
jezu! doczekałam się! *______* mam nadzieję że Justin ją znajdzie i wszystko jej wyjaśni... :) rozdział mega! końcówka najlepsza ;) heh czekam ;) @swaggyjusteen
OdpowiedzUsuńpiękne :). oby wszystko się wyjaśniło. czekam na NN. / laura.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, szkoda że kazałaś nam tak długo czekać :) Mam nadzieję że już w najbliższych rozdziałach się między nimi ułoży i czekam na następny :D @bieber69jerry
OdpowiedzUsuńGenialny:) Nie sądziła, że to zrobi :D Szkoda, że tak długo musieliśmy czekać, ale rozdział jest tak zarąbisty, że nie da się gniewać:) Bomba:D Ciekawa jestem co teraz będzie, czy just się dowie gdzie ona jest i czy ona serio jest w ciążyxd
OdpowiedzUsuńCzekam na nn<3
o matko.. a sie porobilo ;d
OdpowiedzUsuńgenialny genialny zajebisty...
czekam na nowy
@magda_nivanne
Kocham Cię za to opowiadanie.. Płakałam razem z Rose, serio. xd Niesamowite.. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten rozdział! Jest genialny <3
OdpowiedzUsuńJestem zakochana w tym opowiadaniu, z każdym rozdziałem nas zaskakujesz i każdy rozdział jest cudowny! :) Szkoda że tak długo kazałaś nam czekać do kolejnego rozdziału jednak mam nadzieję że nie straciłaś czytelników i już niebawem dodasz kolejny, upragniony rozdział :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;* Cudowne opowiadanie, czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńCudowny! Dawaj następny ;*
OdpowiedzUsuńKocham to <3
OdpowiedzUsuńJejusiuuu! Ja to KOCHAM, WIELBIE!!! W końcu nowy rozdział, ale mam nadzieję, że nowy jeszcze pojawi się w ten weekend. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo... mi się podoba, zresztą jak zawsze. Ciekawe czy ona będzie w tej ciąży czy nie i jak dalej rozwiniesz ich losy! Nie wiem czy wolałabym, aby ona była w ciąży, czy nie. Jakby była to zastanawia mnie jak zachowa się Jus i jej pomoże lub ją zostawi z dzieckiem pod sercem, a potem niemowlęciem na rękach, lecz ta druga opcja jest jakby nieprawdopodobna bo Biebs taki nie jest... A jakby nie była to jestem ciekawa czy JuJu wybuchnie czy wgl. odstawi co innego. Moim ulubionym momentem z tego rozdziału jest jak on gada, a właściwie to wrzeszczy, że nie chciał jej zrobić ''TEGO BACHORA'' i jej odpowiedź. Momentami to ja płakałam... Z jednej strony to jest takie smutne, a z drugiej bohaterowie są bezradni w stosunku do sytuacji.
OdpowiedzUsuńZA ROZDZIAŁ DOSTAJESZ ODE MNIE 6+!!!
Ja teraz czytam rozdział od początku i tak w kółko, a Ty sprężasz swoje komórki i wytężasz umysł i niedługo widzimy tutaj NN
@SwagggerLove
swagggerlove.blogspot.com
nie czytałam tego około 4 misiące i znowu sie tak wciągłam że nie moge doczekać sie następnego.. DODAWAJ SZYBKO KOLEJNE ROZDZIAŁY! ♥
OdpowiedzUsuń