To wszystko wyglądało jak jakiś sen. Bardzo, bardzo zły sen. Słysząc ostatnie zdanie pana policjanta nie wytrzymałam i rzuciłam słuchawką o ścianę powodując głośny huk i rozwalenie się telefonu. Opadłam bez silnie na łóżko i zaczęłam głośno szlochać. Wróć! To nie był szloch tylko płacz. Poczułam w sercu straszny ból, którego nie da się nawet opisać słowami. Mimo naszych kłótni w rodzinie kochałam rodziców. Byli jedną połową mojego serca, a drugą stanowił Justin. Ta jedna połowa mojego serca rozpadła się na miliony malutkich kawałeczków i umarła wraz z rodzicami. W pewnym momencie myślałam że ktoś się wydurnia, że ktoś robi sobie jakieś cholerne żarty, bo przecież to nie może być prawda, prawda? To nie mogło się stać. Mama z tatą bardzo przepisowo zawsze prowadzili samochód.
Na samo wypowiedzenie w myślach "mama i tata" rozpłakałam się jeszcze bardziej mocząc jedwabistą pościel na wielkim łożu.
- Kochanie? Co się stało? - poczułam że łóżko ugina się mniej więcej na wysokości mojego brzucha i od razu otworzyłam oczy i wtuliłam się w ciepły tors Justina. Objęłam go mocno w pasie i pozwoliłam łzą dalej płynąć i nawet nie przejmowałam się że pomoczę mu koszulkę. Jego ręka delikatnie głaskała moje plecy, włosy, ramię. Co chwile całował czubek mojej głowy szeptając do ucha opanowanym głosem: - Wszystko będzie dobrze, ciiii....
- Nic nie będzie dobrze Justin! Rozumiesz? Nic! - krzyknęłam i rozpłakałam się jeszcze bardziej odsuwając od chłopaka - Moi rodzice, mój brat ... - jąkałam się co chwilę, ponieważ nie mogłam zdobyć się na odwagę aby wypowiedzieć te słowa - oni... - ponownie się zacięłam nadal głośno płacząc
- Oni co? - zapytał powoli Justin i objął mnie ramieniem
- Oni nie żyją - płakałam cały czas, a w dłoni miętosiłam skrawek koszulki Justina. Łzy nie chciały przestać mi lecieć ciurkiem chociaż starałam się jak mogę.
- Ale... Co się stało? - zapytał ze spokojem i smutkiem słyszalnym w głosie. Przyciągnął mnie bliżej siebie i oparł głowę o moją głowę głośno wciągając powietrze a następnie wypuszczając je.
- Zginęli dwa tygodnie temu w wypadku samochodowym... - pociągnęłam nosem i otarłam kolejną porcję łez z moich policzków - Rozumiesz?! Zginęli dwa tygodnie temu! Nikt mi nie powiedział! - krzyknęłam i wyrwałam się Justinowi gwałtownie podnosząc się do pozycji stojącej i nerwowo przechadzałam się po pokoju ze wciąż mokrymi policzkami. Chłopak wstał zaraz za mną i próbował mnie uspokoić lecz byłam w takim stanie że nie chciałam go słuchać - No i co teraz ze mną będzie?! Jestem sierotą! Nie mam rodziców! Nie mam nawet brata! Rozumiesz?! Nikogo nie mam! - nie mogłam się opanować. To że straciłam najbliższą rodzinę strasznie bolało. - Dziadkowie ze strony mamy i taty zginęli już dawno, a jedyna rodzina jaką mam to Usher! - krzyknęłam zdenerwowana i na środku pokoju upadłam na kolana po czym skuliłam się i tylko głośniej płakałam.
- Masz mnie! Nie pozwolę żeby coś Ci się stało, jesteś dla mnie zbyt ważna! - Justin też powoli podnosił głos ale tylko dla tego żeby uświadomić mi że jednak kogoś obchodzi mój los - Usher się tobą zajmie, a oprócz mnie i niego masz jeszcze Pattie zamieszkasz z nami do końca. Zobaczysz jakoś się ułoży - przytulił mnie i wziął na ręce niosiąc w stronę łóżka. Nadal szlochałam jak mała dziewczynka. Wtuliłam się w szyję i klatkę piersiową chłopaka ponieważ tylko przy nim zapominałam o wszystkim i czułam się bezpieczna.
W pewnym momencie drzwi do naszego pokoju otworzyły się z wielkim hukiem, a do środka wpadł Ush.
- Co się u was dzieje?! Słychać Was dwa piętra niżej! - krzyknął, a na jego twarzy malowały się nie rozpoznane przeze mnie emocje. Kiedy zobaczył że moje oczy są całe czerwone od płaczu a na Justina twarzy maluje się smutek złagodniał i usiadł obok nas na łóżku. - Co się stało? - zapytał łagodnie chwytając moją dłoń
- Rodzice i John ... - zaczęłam lecz nie byłam w stanie dokończyć. Puściłam rękę wujka i mocno wtuliłam się w Justina. Wujek obdarzył go pytającym spojrzeniam, a on tylko głosno odetchnął i zabrał głos.
- Zginęli dwa tygodnie temu w wypadku samochodowym. Nikt nie poinformował jej ponieważ nie wiedzieli że jej mama ma jeszcze córkę. - Zakończył szybko wypowiedź i schował głowę w moich włosach. Jemu również łzy poleciały chociaż nie znał w ogóle moich rodziców. Kiedy kontem oka spojrzałam na Ush'a też płakał. Nic nie mówił, tylko po prostu siedział ze smutnym oraz zdziwionym wyrazem twarzy i mokrymi policzkami. Teraz wszyscy płakaliśmy.
- A co będzie ze mną ? - zapytałam spokojnie nie odrywając się od Justina
- Zostaniesz z nami, załatwię szybko jak najszybciej się da i zamieszkasz ze mną na stałe. - pomasował delikatnie moje ramie po czym ucałował mój policzek - Wszystko będzie dobrze. Musi być - Usmiechnął się blado dodając mi tym otuchy po czym wyszedł z pokoju.
Kiedy lekko się uspokoiłam poszłam wziąć jeszcze raz zimny prysznic aby zmyć z siebie smutne wspomnienia. Przebrałam się również w ciuchy w których mogłabym wyjść do ludzi, ponieważ za jakąś chwilę mamy samolot i lecimy do Paryża.
Kiedy opuściłam łazienkę nasze wszystkie rzeczy zostały już spakowane i zaniesione przez Justina do samochodu. Chłopak podszedł do mnie i całując mnie lekko lecz na miętnie ścisnął moją dłoń i szepnął po raz kolejny że wszystko się ułoży i bd dobrze. Tym razem uwierzyłam w te słowa.
- Mam taką nadzieję - również szepnęłam ostatni raz całując jego malinowe usta. Ze splecionymi dłońmi zjechaliśmy windą na sam dół po czym oddając klucz do recepcji wyszliśmy po raz ostatni z tego hotelu.
Na lotnisku znaleźliśmy się bardzo szybko mimo grobowej ciszy w samochodzie. W samolocie było bardzo podobnie, trochę się zdrzemnęłam oraz trochę pomilczałam. Przez całą drogę zamieniliśmy ze sobą może z 3 zdania, ponieważ moje myśli nadal krążyły w okół tego nie szczęścia
_______________________________________________
Nie wiem czy się udał czy nie, ale mam nadzieję że napiszecie w komentarzu jak Wam się podoba. Tylko szczerze.
No cóż jutro [ponidziałek] jadę na kolonię i wracam dopiero 17, więc mnie nie będzie, ale jeśli przybędzie DUUUUŻO komentarzy przez ten czas to po powrocie szybko dodam dwa rozdziały, i to może w jeden dzień.
Jak tam wakacje? ;3
Super rozdział, ale smutny-.- szkoda, że jej rodzice zniknęli.. Justin się popłakał :D Wesołej koloni;D Czekam na nn<3
OdpowiedzUsuńwow! zamurowało mnie. super rozdział! popłakałam się ;) zapomniałaś mnie poinformować o nowych rozdziałach na twoich blogach! czekam na nn i nie zapomni! @_maryssbieberxd
OdpowiedzUsuńno wreszcie :D .
OdpowiedzUsuńno fajnie .
miłego pobytu i czekam a rozdziały :))
Wiesz jak długo czekałam na ten rozdział?! :O Jest świetny, ale trochę smutno to się toczy... Ech, no nic. Mam nadzieję, że wszystko się dobrze potoczy i zapraszam do siebie. :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział długo czekałam na niego;) Udanej koloni;)
OdpowiedzUsuń;( biedna Rose
OdpowiedzUsuńAle super piszesz;** po prostu boskoooo
I ja też ci życzę udanej kolonii :)
Super piszesz:) Świetny rozdział<333 Zapraszam do siebie:)
OdpowiedzUsuńhttp://all-around-the-worldjb.blogspot.com/
Dawno już tu nie wpadałam , ale mogę stwierdzić że rozdziały są wciąż tak cudowne i fantastyczne jak były :) Mam nadzieję że za niedługo dodasz nowy rozdział ^^
OdpowiedzUsuń@karus43
wpadam tu codziennie sprawdzac czy jest nowy rozdział ale niestety nie ma ;c Kiedy dodasz? czekam z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuń@Dzowit