niedziela, 29 lipca 2012

Rozdział dwudziesty siódmy ♥

Poranne promienie Kalifornijskiego słońca musiały wparować do pokoju rozświetlając go, a co najgorsze budząc mnie. Leniwie otworzyłam jedno oko, po czym szybko otworzyłam drugie widząc że Justin leżący obok mnie patrzy się na mnie.
- Dzień dobry kochanie - szepnął do mojego ucha lekko zachrypniętym i zaspanym głosem. Jego ręka znajdująca się na moim brzuchu przyciągnęła mnie bliżej niego, a jego soczyste i lekko popękane malinowe usta zetknęły się z moim, w wyniku czego połączyliśmy się w namiętnym porannym pocałunku.
- Hej - powiedziałam i przetarłam wierzchem dłoni moje zaspane oczy.
- Jak się stało? - zapytał z chytrym uśmieszkiem.
- Po wczorajszych wrażeniach, byłam zmęczona i szybko zasnęłam - pocałowałam go delikatnie w usta po czym odsunęłam się i widząc jego zaciesz, sama uśmiechnęłam się w jego kierunku. - A Panu, Panie Bieber? Jak się spało?
- Oh, ależ to bardzo bardzo przyjemnie - palcem wskazującym zakreślał nie znane mi wzory na moim nagim i rozgrzanym barku. -Ale niestety dość już tego dobrego. Będzie trzeba się zbierać. Za... - zaciął się i spojrzał na telefon pozostawiony na szafce nocnej - dwie godziny mamy lot do Paryża. - powiedział ze spokojem, a ja 'zerwałam się' na równe nogi i poczłapałam do łazienki.
Nie musiałam się nawet rozbierać, więc szybko wskoczyłam pod prysznic. Zamknięta w czterech ścianach kabiny z letnią wodą spływającym po moim ciele od czubka aż do samych stup, gdzie wpływała w odpływ tworząc przy tym malutki wir, mogłam przemyśleć wszystko co się wydarzyło przez cały ten czas. Kiedy wyprowadziłam z domu, nie lubiłam Justina, wręcz go nienawidziłam. A to tylko dla tego że go nie znałam. Nie sądziłam że może się okazać TAKI. Nie sądziłam że jest taki czuły, troskliwy, miły, kochający i ogólnie wspaniały. Ma w sobie tyle cech, o których nie wiedziałam, ma w sobie coś co powoduje że kiedy rano pojawia się słońce na horyzoncie i zaczyna się nowy dzień, tak jakby zakochuję się w nim od nowa. Codziennie moje uczucie do niego zwiększa się i pragnę go bardziej niż dzień wcześniej. To chyba jest miłość. Nigdy nie przeżyłam czegoś takiego. Może tak miało być? Może to że John robił mi psikusy a mama trzymała jego stronę i się z nią pokłóciłam miało być specjalnie? Gdyby nie tamta sytuacja w domu może bym nigdy nie spotkała Justina. Może gdyby nie mama...
- Mama... - szepnęłam sama do siebie. Przez ten czas, zapomniałam o niej. Już dobry miesiąc z nią nie rozmawiałam, od naszej ostatniej rozmowy, a raczej kłótni telefonicznej nie dzwoniła ani razu. Coś się stało? Szybko odgarnęła od siebie czarny scenariusz i zakręciłam kurek z wodą. Chcąc zadzwonić do mamy, szybko wytarłam mokre ciało oraz włosy ręcznikiem i ubrałam uszykowany przez siebie wcześniej zestaw z koszulką supermen'a  wyszłam z łazienki w drzwiach mijając się z Justinem. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i musnęłam lekko jego policzek. Postanowiłam że zadzwonię do mamy po śniadaniu, ponieważ strasznie zaburczało mi w brzuchu. Usiadłam na łóżku a w tle usłyszałam lecącą już wodę pod prysznicem. Czekałam chwilę na swojego chłopaka po czym wyszedł z łazienki otoczony nie wielkiej ilości parą wodną i kłąbką zapachu lasu tropikalnego.
- Gotowy? - zapytałam a on tylko pocałował mnie delikatnie w czubek nosa i pociągnął za rękę splatając nasze palce. - Idziemy coś zjeść prawda? Jestem strasznie głodna - powiedziałam i oboje się zaśmialiśmy.
- Dobrze, chodźmy coś zjęśc - powiedział Justin zamekajac za nami pokój.
Kiedy zajechaliśmy winda do restauracji wszyscy się na nas spojrzeli. Wzrokiem odszukaliśmy Bieber Teamu i ruszyliśmy w kierunku stołu przy którym siedzieli.
- Siema - rzucił mój chłopak i jak na dżentelmena przystało odsunął mi krzesło i kiedy zasiadłam przysunął je bliżej.
- Hej - odpowiedzieli wszyscy.
- Hej - rzuciłam im i zabrałam się za szykowanie sobie kanapki.
- Cześć Rose - odezwał się Scooter - Wyglądasz dziś jakoś inaczej - wyszczerzył się a mnie mina zrzedła i zaczerwieniłam się, odwróciłam się w stronę Justina który wybałuszał właśnie oczy na Scootera, a jego policzki również się zarumieniły.
- A mówiłeś że tego że nie jestem już dziewicą nie będzie widać - szepnęłam mu do ucha najciszej jak umiałam. Justin objął mnie ramieniem i szepnął do ucha:
- Przecież mówiłem że masz wielki napis na czole - powiedział, ale nie wystarczająco cicho ponieważ Scott się spojrzał na nas pytająco po czym zaniósł wielkim śmiechem. Poczerwieniałam jeszcze bardziej i powróciłam do szykowania kanapki
- Wiedziałem! - krzyknął Scott - Wiedziałem, wiedziałem, wiedziałem... Idzie po Was poznać że wczoraj wieczorem ... - nie dokończył ponieważ Justin kopnął go pod stołem tak że kolano jego menadżera obiło się wielkich hukiem o blat stołu - Auł ! - powiedział po czym spuścił głowę szczerząc się jak głupi do sera.
Śniadanie minęło spokojnie, oprócz tego że Scooter się cały czas uśmiechał wraz z Justinem a ja siedziałam cała czerwona. Po zjedzeniu dwóch kanapek poszliśmy do pokoju a ja przypomniałam sobie że muszę zadzwonić do mamy.
Wyciągnęłam telefon z torby którą wczoraj miałam i wybrałam numer domowy. Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał, czwarty sygnał... "Witam, tu dom państwa Black, niestety nie możemy teraz odebrać więc zostaw wiadomość. " - odezwała się automatyczna sekretarka którą mama nagrała. Kiedy usłyszałam sygnał rzekłam:
- Cześć mamo. Wiem że długo się nie odzywałam, i przepraszam. Wiem że może tęsknicie, albo nie, ale ja za wami tęsknie. Głupio wypadło jak się kłóciłyśmy ostatnio. Może to głupio zabrzmi ale chciałabym Was zobaczyć więc moze przyjadę na parę dni bo do końca wakacji na pewno zostanę u wujka. Obecnie jestem w Europie wiec jak wrócę obiecuję że przyjadę. Proszę mamo, oddzwoń jak najszybciej - blado się uśmiechnęłam do słuchawki i rozłączając się szybko szepnęłam : - Tęsknię i przepraszam. - nacisnęłam czerwonym przycisk i zakończyłam rozmowe. Może zadzwonię jeszcze na komórkę? Zapytałam siebie w duchu po czym przystawiłam komórkę do ucha.
- Hallo ? - odezwał się jakiś gruby męski głos. Nie odezwałam się - Hallo? Kto mówi? - ponownie gruby głos rozległ sie w słuchawce.
- Czy dodzwoniłam się do Amy Black? - zapytałam powoli
- W pewnym sensie tak, ale ... - nie zdołał dokończyć ponieważ mu przerwałam
- Przepraszam, czy mógłby mi pan dać do telefonu moją mamę? - zapytałam już trochę pewniej. Może jakiś kolega z pracy odebrał. Może załatwiła opiekuna na wakacje do Jhona i zostawiła komórkę w domu?
- Mamę? - zapytał zdziwiony.
- Tak, Amy jest moją matką, coś nie tak? - zapytałam lekko podirytowana. Czy on nic nie wiedział że Amy, moja matka ma jeszcze córkę? Albo ona się do mnie nie przyznaje?
- Pani jest córką Amy Black oraz Toma Black'a? - zapytał męski głos. Jak bym przed chwilą nie wyraźnie powiedziała.
- Tak. Ale przepraszam z kim ja rozmawiam? - zapytałam lekko poddenerwowana całą sytuacją.
- Ups, nie przedstawiłem się. Jestem Frank Hilton, komisarz stanowej komendy policji w Nowym Jorku -powiedział uprzejmie - Przepraszam, ale dlaczego pani dzwoni do swojej matki? - powiedział tym razem bezbarwnym tonem co mnie lekko rozzłościło.
- Jak to po co? Może po to aby zapytać się co u niej, może po to aby po prostu z nią skontaktować ?! - byłam już na skraju wytrzymałości. I po jaką cholere policja odbiera telefon mojej matki?!
- Przepraszam, ale zaszła chyba jakaś pomyłka... - zaczął lecz ponownie przerwałam mu niemal krzycząc do słuchawki
- W ogóle nie rozumiem po jaką cholerę policja odbiera telefon mojej matki?! Jest w areszcie?! Zgubiła go?!
- Przepraszam, ale obawiam się że Pani chyba coś pomyliła,  pańscy rodzice ...
- Nie może Pan z siebie tego wydusić?! - prawie wrzasnęłam - Jeśli mam wpłacić za nich kaucję zrobię to, tylko co oni przeskrobali? - zapytałam zdziwiona.
- Pańscy rodzice wraz z synkiem zginęli jakieś dwa tygodnie temu w wypadku ....
_________________________________________
Sorki że tak długo nie pisałam ale nie było mnie. Mam nadzieję że ten rozdział Wam się podoba i że nie będziecie na mnie źli. Widze że mało komentarzy jest :ccc
Powiedzmy że następny rozdział napiszę za 15 komentarzy ♥
Jeśli mogłabym prosić pod każdym nowym rozdziałem zostawiajcie na siebie namiary abym mogła na bierząco Was informować <33

13 komentarzy:

  1. :O zamurowało mnie...wow! rozdział świetny! jestem ciekawa co Rose zrobi...biedna... oby tylko pomiędzy nią a Justinem było wszystko ok :> czekam na nn :) @_maryssbieberxd

    OdpowiedzUsuń
  2. No w końcu , huehue .
    nie czekaj na komentarze .
    jesteś świetna .
    czekam , i oby szybciej niż ostatnio .
    ja mam twojego bloga w obserwowanych więc spoko ; **

    OdpowiedzUsuń
  3. Super , czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. o kurde , nie spodziewałam się !!
    licze ze dodasz szybko nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. :o , ALE EXTRA .
    masz talent dziewczyno .
    nie moge sie doczekac co stanie sie w następnym rozdziale , czekam !!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty;D Na początku z tym rozdziewiczenie hahaha Scoter przee;D kurdę w takim momencie przerwać.. -.- no nic. Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  7. no fajnie , fajnie .
    przerwałaś w takim momencie :P
    licze na nowy rozdział .

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG ! dlaczego przerwałaś w takim momencie ??!!!!!!???? biedna Rose , chciała sie własnie pogodzic z mamą a tu coś takiego :c

    OdpowiedzUsuń
  9. przed chwilą przeczytałam wszystkie rozdziały,aż mnie oczy bolą .Świetny blog /@Natalia7991

    OdpowiedzUsuń
  10. znalazłam Twojego bloga gdzieś w necie i nie miałam co robić to postanowiłam że przeczytam .
    Strasznie mnie wciągnął .
    Czekam nn . ; **

    OdpowiedzUsuń
  11. no super .
    jeszcze 4 komy :D:D
    czekam .

    OdpowiedzUsuń
  12. ale fajny , szkoda mi ROSE pisz koleiny !!!

    OdpowiedzUsuń
  13. ale się wciągłam . czekam nn

    OdpowiedzUsuń